Kim jesteśmy Wesprzyj Reset Przyjaciele Ramówka Słuchaj online Słuchaj online
śledztwa

Jedno z najważniejszych wydarzeń trwającej kampanii wyborczej PiS zorganizowało w Bogatyni. To rzeczywiście wyjątkowe miejsce na mapie Polski. Nie dlatego nawet, że działacze PiS zorganizowali tam przestępczy proceder.

Wyjątkowe jest to, że trafili za kratki w czasach rządów własnej partii. Nic dziwnego, bo o wydarzeniach było głośno.

Było ich trzech. Pan burmistrz Andrzej G. z PiS. Przewodniczący Rady Miasta Tomasz T. – także z PiS. I najbardziej znany w tym gronie Sławomir Z. W czasie, gdy doszło do przestępstw w Bogatyni, był członkiem zarządu Gminnego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Ale w PiS był szefem powiatowych struktur w Zgorzelcu. Na stanowiska samorządo- we był promowany przez obecną marszałek Sejmu Elżbietę Witek. Był też społecznym asystentem posłanki Marzeny Machałek (która oczywiście potem w ogóle go nie znała).
Zanim o historii Sławomira Z., przybliżmy historię z Bogatyni. Działający w samorządzie układ opisał tygodnik „Polityka” jeszcze w lutym 2017 r., 2 lata przed tym, jak CBŚP na zlecenie prokuratury zatrzymało naszych „bohaterów”. Jak pisali reporterzy, w 2013 r. z różnych stron Polski do Bogatyni przyjeżdżały tiry, zwożąc śmieci na bogatyńskie wysypiska. Śmierdziało po nich tak, że na teren składowisk weszła inspekcja sanitarna. Urzędnicy stwierdzili m.in. zastoisko odcieków z odpadów czy brak systemu odprowadzania wód odciekowych. Najciekawsze było jednak to, że spółka, która je tam składowała… zniknęła. Zostały po niej tylko zwały 40 tys. ton odpadów niewiadomego pochodzenia. Jak ustalono, władze Gminnego Przedsiębiorstwa Oczyszczania a wśród nich Sławomir Z. – fałszowali dokumentację. W efekcie tych zabiegów na teren składowiska i do miejscowej spa- larni trafiało 20 razy więcej odpadów, niż wytwarzano w gminie. Oczywiście nie za darmo. Śledczy ustalili, że do kieszeni panów polityków z miejscowego PiS trafiło za to niemal 5 mln złotych! Po przeszukaniach w ich domach znaleziono sprzęt i kosztowności o wartości prawie 2 mln zł, na które nie mieli potwierdzenia w dochodach.
Choć śledztwo szybko ruszyło, zamieszani w nie działacze wcale nie byli w PiS na cenzurowanym. Sławomir Z. bardzo szybko po wygranych w 2015 r. wyborach został prezesem prestiżowej spółki PGE Górnictwo Konwencjonalne i Energetyka w Bełchatowie. Kiedy skonfliktował się ze związkami zawodowymi działającymi w tej spółce, odszedł, obejmując funkcję prezesa w PGE Energia Odnawialna. To było raptem kilkanaście tygodni przed zatrzymaniem!
– Miał potężne wsparcie ze strony frakcji Antoniego Macierewicza, był blisko z jego rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego, czyli aresztowanym Bartłomiejem M. – tłumaczył tvn24.pl jeden z poli- tyków PiS.
„Gazeta Wyborcza” opisała, że prokuratura pro- wadzi śledztwo w sprawie oferowania pracy w PGE GiEK za seks! Do zdarzenia miało dojść podczas jednej z wizyt Bartłomieja M. w Bełchatowie, u Sławomira Z. Obaj przeprowadzali rekrutację do pracy, będąc pod wpływem alkoholu i – jak opisuje „Gazeta Wyborcza” – jednej z kandydatek proponowali, że dostanie pracę w zamian za to, co w Kodeksie karnym nazywane jest „innymi czynnościami sek- sualnymi”. Dziewczyna odmówiła, po czym opisała zdarzenie w liście do prezesa PiS. Takie to kadry promuje PiS u władzy…

Marcin Piplowski

Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.

Wesprzyj niezależne media!

Udostępnij

Tagi

Dołącz do nas

Podoba Ci się?

Obywateluj z nami